27.12.2015

04 ~ Śpiąca królewna

26 komentarzy:


Kolejny dzień, szkoła. Pogoda jak na późną jesień jest naprawdę ładna, tylko jest już zimno. Wtulam głowę w szal, wkładam dłonie do kieszeni kurtki i idę zmierzyć się z profesorami, a w szczególności panem Leonem Verdasem. Gdy już docieram przed budynek, myślę czy nic dziś nie mieliśmy pisać. Nienawidzę niespodziewanych kartkówek czy pytań na wyrywki. To denerwujące. Wychodząc z szatni zauważam Christana - jednego z największych podrywaczy na uczelni. Przeleciał już większa cześć studentek. Pod koniec tamtego roku akademickiego słyszałam plotki że ja jestem jego następna. Nawet jeśli to prawda to niech zapomni. W życiu się z nim nie prześpię. Kiedyś robiliśmy razem prace i po kilku godzinach spędzonych z nim mogę stwierdzić że jest skończonym idiotą. Nie mam pojęcia jak dostał się na te studia. Blondyn podchodzi do mnie, na co uśmiecham się nadzwyczaj sztucznie.
- No hej Violu. - Podchodzi ZBYT blisko i zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Facet odwal się zanim jestem miła.
- Taa, siema. - Wymijam go, co mi się nie udaje, chłopak przygważdża mnie do ściany. Cicho piszczę.
Mężczyzna składa mi pocałunek na czole, policzku i... nagle widzę jak ktoś odciąga tego popaprańca ode mnie. Czuję łzy napływające mi do oczu jednak w ostatniej chwili udaje mi się  je zatrzymać.. Patrzę na mojego wybawcę, to Verdas. Chyba się zdenerwował, bo żyła na jego szyi intensywnie pulsuje. Trzyma mojego rówieśnika za koszulkę, ale zaraz go puszcza, jesteśmy w szkole. Każe rozejść się gapiom i nerwowo poprawia krawat.
- Zapraszam do gabinetu.
Idziemy za nim, ja oczywiście trzymam się w bezpiecznej odległości od Christiana. On tylko obdarza mnie przelotnym spojrzeniem, który nie wróży nic dobrego.

5.12.2015

03 ~ Pyskata

15 komentarzy:






Od 15 sekund stoję pod gabinetem Verdasa i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Jest tu jeden dzień i już ma swój własny gabinet i tabliczkę z imieniem? Boż.. Mam nadzieje że te dwa miesiące szybko miną i wróci nasz dawny nauczyciel. Wzdycham ciężko i pukam pewnie siebie w jego drzwi. Niech nawet nie myśli że ze mną wygra.
- Chciał mnie pan widzieć - mówię wchodząc nie czekając na jego odpowiedz. Spoglądam na niego i widzę jak siedzi za swoim biurkiem i czyta coś w zeszycie.
- Usiądź - wskazuje miejsce naprzeciwko. Wywracam oczami i zajmuje wskazane miejsce. - Właśnie czytałem twoje wyniki z zeszłego roku. Naprawdę imponujące.
- Tylko po to mnie pan wezwał? - wzdycha.
- Inni nauczyciele mówię że jesteś grzeczną uczennicą. Tylko nie rozumiem dlaczego zachowujesz się tak przy mnie? - jakąś książkę o mnie piszę czy co że wywiady o mnie robi.
- Tak czyli jak?
- Jesteś pyskata - wybucham śmiechem. - Powinien cię ukarać za dzisiejsze gadanie na lekcji. - zamyśla się  -Napiszesz mi na za tydzień referat.
- O czym? - wyszczerzam oczy. Nie dzięki Verdas mam co robić w domu niż pisanie dla ciebie prac.
- Muszę się zastanowić. Jutro ci powiem
- Dobrze. To wszystko? Mogę już iść?
- Do zobaczenia Violetto.
- Do widzenia - bąkam pod nosem.Wstaję i udaję się do wyjścia. Nagle tuż przed drzwiami łamie mi się obcas i upadam. Przed kontaktem z podłogą w ostatniej chwili ratuje mnie Verdas. Podtrzymuje mnie w talii i patrzy prosto w moje oczy. Oczarowana blaskiem jego szmaragdów robię to samo. Po chwili szatyn spogląda na moje usta i przybliża się do mnie. Sama nie wiem czemu ale nie próbuje zaprzeczyć jednak gdy jesteśmy od siebie niebezpiecznie blisko wstaję szybko i bez słowa wychodzę. Idę szybkim tempem przed siebie. Zatrzymuję się dopiero w szafkach. Opieram się o nie plecami i próbuje uspokoić oddech. Czy ja właśnie chciałam go pocałować? Nie to nie może być prawdą. Poniosło mnie i tyle. To przez jego cholernie przystojną mordkę.