- Viola wstawaj bo spóźnimy się już pierwszego dnia - od piętnastu minut z łóżka próbuje wyciągnąć mnie Francesca. Została wczoraj u mnie na noc po tym jak trochę wypiłyśmy. Rozpoczęcie nowego roku akademickiego mamy dopiero za 1,5 godziny ale Fran od 6 biega po domu jakoś dziwnie pobudzona.
- Fran jeszcze mamy czas - marudzę niewyspana
- No to co. Może jak przyjdziemy wcześniej to spotkamy Verdasa.
- Będziesz go widzieć codziennie na wykładach. - wywracam oczami i wstaję z swojego łóżka.
- Ale to nie to samo, co spotkanie go sam na sam - ignoruję jej dalszą cześć wypowiedzi i kieruje się do łazienki, gdzie wykonuje swoje codzienne, poranne czynności. Czterdzieści minut później jestem już gotowa do wyjścia. Po błaganiu Włoszki żebyśmy poszły wcześniej w końcu jej ulegam. Z mojego domu droga zajmuje nam ok 10 minut. Srebrnym Nissanem Fran docieramy pod ogromny budynek naszej szkoły. Szybko wysiadam, mam dość słuchania o szatynie. Pod budynkiem zbierają się tłumy, choć jest jeszcze dużo czasu. Zdaje mi się, że większość dziewczyn czeka na niego. Może to tylko moja wyobraźnia. Każdy zmienił się na swój sposób. Chłopaki zmężnieli, a dziewczyny różnie. Jedna się przefarbowała, inna zaczęła eksperymentować z modą. Widzę kilka nowych twarzy. Norma. Dziś musimy pozałatwiać formalności, dopiero jutro zacznie się ,,Hogwart''. Wygładzam moją małą czarną, poprawiam torebkę i idę ku znajomym z wielkim uśmiechem na twarzy. Gdy już chce zagadać do koleżanki z swojej roku, nagle dostaje SMS. Zatrzymuje się w pół kroku i odczytuje wiadomość.
Vils Ratuj mnie Jestem w łazience na pierwszym pietrze
Twoja Lu
Ciekawe co znowu wykombinowała. Chowam telefon do torebki i wchodzę do szkoły. Kieruje się w stronę damskich toalet i znowu czuje wibracje swojej komórki. W drodze do toalety próbuje znaleźć urządzenie gdy nagle zderzam się z kimś z naprzeciwka. Tak powinno się patrzeć jak się chodzi no, ale telefon przecież ważniejszy, co nie?
- Przepraszam szukałam czegoś w torebce - mówię zmieszana.
- Wszystko w porządku? - pyta męski głos. Podnoszę głowę i zamieram. Właśnie rozmawiam z samym Leonem Verdasem. Na żywo wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Jest tak cholernie przystojny że aż brak mi słów.
- Tak. - odpowiadam po chwili ciszy.
- Polecam najpierw znaleźć tego czego szukasz a potem udać się na dalszy spacer - mówi uśmiechając się głupio. Widzę go pierwszy raz a już zaczyna mnie wkurzać.
- Dziękuję za radę - wydymam usta w kpiącym uśmiechu
- Dzień dobry panie Verdas. - mijają nas jakieś sztuczne lale.
- Dzień dobry - odpowiada i podąża wzrokiem za nimi. Zaczynam się śmiać pod nosem. - Co cię tak rozbawiło?
- Nie nic. A teraz przepraszam ale muszę już iść.
- Nie pozwoliłem ci odejść - zatrzymuje się w pół kroku i patrze na niego z zażenowaniem. Hah! Myśli że jak został teraz profesorem to może mi rozkazywać? Grubo się myli!
- Mam się pytać pana o zgodę jak odchodzę? - krzyżuje ręce na piersiach.
- Jestem twoim przyszłym nauczycielem. Trochę więcej szacunku by się należało.
- Do widzenia panie Verdas - udaje głos tych dwóch napalonych lasek i odchodzę ignorując go. Nie no! Muszę przyznać że ten rok zapowiada się naprawdę całkiem interesująco. Już widzę te wykłady z panem "wszystko wiem i jestem najmądrzejszy". Gdy jestem już przed damska łazienkę widzę wychodzące z niej Lu i Fran.
- Gdzie ty byłaś? - pyta zła blondynka.
- Coś mnie zatrzymało.
- Co było ważniejsze ode mnie?
- Wpadałam na Verdasa.
- Masz rację to jest ważniejsze! - zaczyna piszczeć.
- Jak to wpadałaś? - pyta Fran
- Długa historia. A co chodziło z tym "ratuj mnie"?
- Skończyła mi się szminka i chciałam żebyś mi pożyczyła. Nie było cię długo wiec zadzwoniłam do Fran chociaż że ona używa innej. - mówi zmartwiona a ja wybucham śmiechem. Ta to ma problemy.
- Chodźcie bo się spóźnimy na apel. - mówię gdy udaje mi się złapać oddech
- Ale co z Verdasem? Jaki on jest? Opowiadaj! - ekscytuje się Francesca. Wywracam oczami i z tajemniczym uśmiechem idę przed siebie, na boisko.
Wracamy do mieszkania, jest już po apelu. Prawie nic nie pamiętam co mówił nasz dyrektor, bo dziewczyny skutecznie mi to uniemożliwiały. Czasami skoczyłabym za nimi w ogień, a nieraz wepchnęłabym je pod pociąg, ale tylko w wyobraźni. Lubią bawić się w swatki, ja tego nienawidzę. Wszystko jednak im wybaczam, bo zawsze są ze mną w potrzebie i kocham je nad życie. Idę na piechotę, chciałam się przewietrzyć i odsapnąć od przyjaciółek. Zresztą i tak spotkamy się wieczorem. Nagle koło mnie zatrzymuje się samochód.
- Viola, hej!
- Theo? Co ty tu robisz?
- Siostra chodź, podwiozę Cię. I tak muszę odstawić kumpla.
Z widoczną niechęcią wsiadam do pojazdu. Dobrze, że mój braciszek się napatoczył, szpilki zaczęły mnie już uwierać. Ale przecież nie powiem mu tego.
- Dobra, Violetta to Leon, Verdas to moja kochana, młodsza siostrzyczka Violcia. - Na dźwięk jego imienia zamieram. Ja i O N w jednym miejscu? To nie przejdzie.
Mężczyzna odwraca się do mnie i podaje mi dłoń. Ściskam ją, aby brat nic nie podejrzewał. Ma ciepłe i bardzo delikatne dłonie. Żeby nie było tak przyjemnie, lekko wtapiam swoje pazurki w jego aksamitną skórę, na co kręci lekko głową. Ja tylko wyrywam dłoń z uścisku i opadam na oparcie.
Do końca podróży nie zabieram głosu.
Wchodzę do salonu i rzucam wszystko w kąt, nie bawię się w odkładanie rzeczy na miejsce. Włączam telewizor, klikam guzik, którym zmieniam kanał. Kręcąc biodrami w rytm muzyki, idę do kuchni. Przygotowuję muffiny z czekoladą, wyciskam sok z pomarańczy i rozpakowuję słodycze. Wszystko ustawiam na stoliku. Przebieram się i czekam na te dwie krejzolki. Siadam na kanapie, rozkoszuję się melodią Edda Sheeran'a Photograph, gdy nagle ktoś puka i dzwoni do drzwi. To one. Szybko podchodzę do drewnianej konstrukcji i zapraszam Lu oraz Fran. To będzie długi wieczór.
Plotkujemy w najlepsze, jest dwudziesta druga trzynaście, młoda godzina, ale jutro szkoła. Dziewczyny mają to w nosie. Napiły się trochę wina i gadają bzdury. Widać która z nas uczy się najlepiej i jest odpowiedzialna - ja. Może i są dorosłe, ale trzeba je pilnować, bo po lampce wina wysiadają.
- A widziałyście jak dziś David rozbierał wzrokiem naszą Violettę. - Ludmila, cicho! Całe Stany Zjednoczone nie muszą o tym słyszeć.
- Widziałam, widziałam. Gdyby nie my, dyrektor i reszta szkoły, przeleciałby ją. - Przytakuje jej Włoszka.
Mówiłam kiedyś, że wepchnęłabym je pod pociąg? To jest ta chwila!
- Nie prawda, patrzył na Ludmi. - Mówię, choć wiem, że mają racje. Hudson jest nieobliczalny, wolę omijać go szerokim łukiem.
- Ależ Lu, nasza Viola ma już swojego ukochanego i nic tego nie zmieni. - Fran nachyla się do blondyny i gładzi jej dłoń. - Nikt nie zastąpi Pana Verdasa. Takie leszcze z naszego uniwerku mogą się schować. On taki męski, silny, przystojny, zabawny...
- Dość! - Mówię przez zęby. - Verdas to tylko nauczyciel, teraz jest, za chwilę go nie ma. Zresztą na pewno już sobie jakąś foczkę u nas wyhaczył. - Ripostuję dziewczyny.
- Ta, Ciebie. - Odpowiadają mi na równi.
Co te procenty z nimi robią? Przytakuję im i wysyłam do łazienki, a potem do łóżek. Niech już zostaną na noc. Nareszcie cisza. Sprzątam jeszcze kieliszki, miseczki i talerzyki, a po chwili sama udaje się do sypialni.
Budzę się nie z własnej woli, a z musu. Moja sunia mnie budzi. Wparowała na łóżko i liże moją twarz. No wolałabym inną pobudkę... Marlen była u sąsiadki, widocznie już Sarah ją wypuściła. Zostawiam u niej maltańczyka, to zaufana osoba, a na dodatek sunia ją uwielbia. Idę do łazienki, garderoby, kuchni, a moje przyjaciółki śpią w najlepsze. Szukam sposobu jakby je obudzić. Oczywiście zwykłe wstawajcie by wystarczyło, ale to nie w moim stylu. Na szybko pobieram aplikację i włączam ją, ustawiając głośność na 100 % Dźwięki syreny policyjnej skutecznie budzi dziewczyny. Od razu wstają na nogi i przybiegają do kuchni, są zdenerwowane. Trochę.
Za to swatanie dodaje w myślach i się uśmiecham.
- Dzień dobry dziewczęta, czeka nas piękny dzień pełen emocji. Zapraszam do łazienki i garderoby. Miłego dnia życzę. - Dodaje i idę do salonu.
One tylko marudzą coś pod nosem i wykonują moje polecenia. Ja karmię Marlen i zaprowadzam ją do kojca, gdzie spędzi dzień do póki nie wrócę.
Wszystkie ubrane oraz najedzone wychodzimy z domu, gotowe na pierwszy dzień wykładów.
- Pierwsza lekcja z Verdasem! - mówi szczęśliwa Fran.
- Jeej jak się ciesze! - udaje entuzjazm.
- Tam ty go masz na co dzień kiedy tylko chcesz wiec - śmieje się blondyna. Po chwili dołącza do niej włoszka. Zażenowana ich zachowaniem przyśpieszam krok. - Ej Violu nie obrażaj się - słyszę za sobą. Obracam się i w chwili gdy chcę pokazać im środkowy palec nagle zderzam się z kimś. Obracam się i jak zwykle widzę pana Leona Verdasa, Wzdycham.
- Powinnaś uważać jak chodzisz. Naprawdę boję się o twoje bezpieczeństwo. Przypominam że po ulicy nie chodzi się od tyłu - wal się.
- Przepraszam to się więcej nie powtórzy. - mówię pod nosem.
- Dzień dobry panie Verdas! - podbiegają do mnie dziewczyny. Błagam nie gadajcie żadnych głupot.
- Dzień dobry dziewczyny Do zobaczenia na zajęciach! - puszcza nam oko i odchodzi.
- Naprawdę boję się o twoje bezpieczeństwo - udają jego głos i przez całą drogę gadają tylko o tym. Gdy wchodzimy do budynku dyskretnie wymykam im się i idę poszukać kogoś znajomego. Będąc przy swojej szafce ktoś zakrywa mi od tyłu oczy. Od razu rozpoznaje że to David.
- Witaj piękna. - całuję mnie w policzek gdy się obracam.
- No hej przystojniaku - mówię zalotnie.
- Siadasz ze mną na zajęciach? Muszę cię pilnować przed naszym doktorkiem.
- I tak ciągle na niego wpadam.
- Co? Jak to?
- Przypadki chodzą po ludzie - wzdycham. - Chodź bo się spóźnimy. - wchodzimy do sali gdzie już większość naszej klasy siedzi i czeka na lekcje. Razem z Davidem siadam w ostatniej ławce za Ludmiłą i Francescą. Kilka minut później śmiechy i rozmowy klasy przerywa wchodzący do środka Verdas. Kładzie swoją teczkę na stoliku, opiera a się o swoje biurku i spogląda na nas wszystkich po kolei. Bierze dziennik w swoje ręce po czym zaczyna czytać nasze nazwiska.
- Violetta Castillo - zatrzymuje się na moim i spogląda na mnie po czym uśmiecha się pod nosem. W tej samej chwili cała nasza klas obraca się i patrzy na mnie. Nigdy nie zapomnę z jaką zazdrością przyglądały mi się wszystkie dziewczyny
- Ma pan jakiś problem? - nie wytrzymuje i odzywam się. Tak jestem pyskata.
- Nie nie mam żadnego problemu.
- Nie byłam bym tak pewna - czuje rękę Davida na swojej na znak żebym się zamknęła, jednak ja nie zamierzam siedzieć cicho.
- Po prostu przyglądam się kobiecie którą ma za długie nogi i wpada na mnie za każdym razem gdy ją widzę.
- Wie pan im dłuższe szyny tym lepsza stacja - kurwa! czemu ja to powiedziałam?
- Nie wątpię - śmieje się. Ze mnie? Nie spoglądając już więcej na mnie czyta resztę nazwisk. Następnie zaczyna krótki wstęp na temat lekcji. Po prostu nie mogę się powstrzymać by zaraz nie zwymiotować jak patrze na te wszystkie laski które nawet teraz zdjęły by dla niego swoje majtki. O ile jeszcze je mają.
- Weź mi je - szepcze do Davida.
- Wolę ciebie - puszcza mi oczko.
- Castillo! - słyszę swoje nazwisko.
- Tak panie profesorze? - mówię piskliwym głosikiem na co David zaczyna się śmiać.
- Twoje zachowanie jest dzisiaj karygodne. Po lekcji chce cie widzieć w swoim gabinecie - mówi coraz bardziej wściekły. Przez całą resztę lekcji siedzę cicho i zastanawiam się jak będzie wyglądało nasze za chwilę spotkanie. Gdy wreszcie zaczyna dzwonić dzwonek wzdycham ciężko i wolnym krokiem udaje się do jego gabinetu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie aniołki!
No to dwójka już za nami.
Bardzo dziękujemy z całego serca za taka duża ilość komentarzy. To naprawdę bardzo miłe.
Mam nadzieje ze rozdział się wam podobał i czekam razem z Mellon na opinię.
Do następnego!
~Angelika
Czołem laleczki!
Bardzo nam miło, że tak ciepło przyjęliście naszą historię.
Wszystkie komentarze przeczytałyśmy i bardzo się cieszymy, że mamy tylu czytelników.
Liczę na waszą opinię.
Adios!
Melloniasta:*
Za to swatanie dodaje w myślach i się uśmiecham.
- Dzień dobry dziewczęta, czeka nas piękny dzień pełen emocji. Zapraszam do łazienki i garderoby. Miłego dnia życzę. - Dodaje i idę do salonu.
One tylko marudzą coś pod nosem i wykonują moje polecenia. Ja karmię Marlen i zaprowadzam ją do kojca, gdzie spędzi dzień do póki nie wrócę.
Wszystkie ubrane oraz najedzone wychodzimy z domu, gotowe na pierwszy dzień wykładów.
- Pierwsza lekcja z Verdasem! - mówi szczęśliwa Fran.
- Jeej jak się ciesze! - udaje entuzjazm.
- Tam ty go masz na co dzień kiedy tylko chcesz wiec - śmieje się blondyna. Po chwili dołącza do niej włoszka. Zażenowana ich zachowaniem przyśpieszam krok. - Ej Violu nie obrażaj się - słyszę za sobą. Obracam się i w chwili gdy chcę pokazać im środkowy palec nagle zderzam się z kimś. Obracam się i jak zwykle widzę pana Leona Verdasa, Wzdycham.
- Powinnaś uważać jak chodzisz. Naprawdę boję się o twoje bezpieczeństwo. Przypominam że po ulicy nie chodzi się od tyłu - wal się.
- Przepraszam to się więcej nie powtórzy. - mówię pod nosem.
- Dzień dobry panie Verdas! - podbiegają do mnie dziewczyny. Błagam nie gadajcie żadnych głupot.
- Dzień dobry dziewczyny Do zobaczenia na zajęciach! - puszcza nam oko i odchodzi.
- Naprawdę boję się o twoje bezpieczeństwo - udają jego głos i przez całą drogę gadają tylko o tym. Gdy wchodzimy do budynku dyskretnie wymykam im się i idę poszukać kogoś znajomego. Będąc przy swojej szafce ktoś zakrywa mi od tyłu oczy. Od razu rozpoznaje że to David.
- Witaj piękna. - całuję mnie w policzek gdy się obracam.
- No hej przystojniaku - mówię zalotnie.
- Siadasz ze mną na zajęciach? Muszę cię pilnować przed naszym doktorkiem.
- I tak ciągle na niego wpadam.
- Co? Jak to?
- Przypadki chodzą po ludzie - wzdycham. - Chodź bo się spóźnimy. - wchodzimy do sali gdzie już większość naszej klasy siedzi i czeka na lekcje. Razem z Davidem siadam w ostatniej ławce za Ludmiłą i Francescą. Kilka minut później śmiechy i rozmowy klasy przerywa wchodzący do środka Verdas. Kładzie swoją teczkę na stoliku, opiera a się o swoje biurku i spogląda na nas wszystkich po kolei. Bierze dziennik w swoje ręce po czym zaczyna czytać nasze nazwiska.
- Violetta Castillo - zatrzymuje się na moim i spogląda na mnie po czym uśmiecha się pod nosem. W tej samej chwili cała nasza klas obraca się i patrzy na mnie. Nigdy nie zapomnę z jaką zazdrością przyglądały mi się wszystkie dziewczyny
- Ma pan jakiś problem? - nie wytrzymuje i odzywam się. Tak jestem pyskata.
- Nie nie mam żadnego problemu.
- Nie byłam bym tak pewna - czuje rękę Davida na swojej na znak żebym się zamknęła, jednak ja nie zamierzam siedzieć cicho.
- Po prostu przyglądam się kobiecie którą ma za długie nogi i wpada na mnie za każdym razem gdy ją widzę.
- Wie pan im dłuższe szyny tym lepsza stacja - kurwa! czemu ja to powiedziałam?
- Nie wątpię - śmieje się. Ze mnie? Nie spoglądając już więcej na mnie czyta resztę nazwisk. Następnie zaczyna krótki wstęp na temat lekcji. Po prostu nie mogę się powstrzymać by zaraz nie zwymiotować jak patrze na te wszystkie laski które nawet teraz zdjęły by dla niego swoje majtki. O ile jeszcze je mają.
- Weź mi je - szepcze do Davida.
- Wolę ciebie - puszcza mi oczko.
- Castillo! - słyszę swoje nazwisko.
- Tak panie profesorze? - mówię piskliwym głosikiem na co David zaczyna się śmiać.
- Twoje zachowanie jest dzisiaj karygodne. Po lekcji chce cie widzieć w swoim gabinecie - mówi coraz bardziej wściekły. Przez całą resztę lekcji siedzę cicho i zastanawiam się jak będzie wyglądało nasze za chwilę spotkanie. Gdy wreszcie zaczyna dzwonić dzwonek wzdycham ciężko i wolnym krokiem udaje się do jego gabinetu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie aniołki!
No to dwójka już za nami.
Bardzo dziękujemy z całego serca za taka duża ilość komentarzy. To naprawdę bardzo miłe.
Mam nadzieje ze rozdział się wam podobał i czekam razem z Mellon na opinię.
Do następnego!
~Angelika
Czołem laleczki!
Bardzo nam miło, że tak ciepło przyjęliście naszą historię.
Wszystkie komentarze przeczytałyśmy i bardzo się cieszymy, że mamy tylu czytelników.
Liczę na waszą opinię.
Adios!
Melloniasta:*
Wrócę! <3
OdpowiedzUsuńLaski!
UsuńCysia przybywa jak tornado!
Bff dzwoniła do mnie 5 minut temu i jednak nie ma DZIŚ urodzin!
Tylko na następną sobotę!
Rozdział zajebisty!
Vils spotyka Verdas'a!
Kilka razy!
Ona mnie dobija!
Wredna Vils!
Hehe
Już ją lubię!
W takim momencie!?
Ja chce się dowiedzieć jak to będzie!
Zapewne jak by jakaś inna laska tam była to chętnie by chciała by ją przeleciał.
Jestem tego pewna!
Kochane moje jedyne!
Wiecie jak was kocham?
TAK!
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
<3
:D Widzicie tak mocno!
Kocham!
Cysia
Cudowny. Inaczej nie da się to nazwać ;)
OdpowiedzUsuńSuper ♡♡♡
OdpowiedzUsuńViola i nie wyparzona buźka xD
A Leonek wkurzony xD
Czekam na next'a :*
Misiaki Cudo!
OdpowiedzUsuńHaha przeznaczenie !
Ten tekst Wie pan im dłuższe szyny tym lepsza stacja.
Genialny nie wyczymam ze śmiechu!
Do gabinetu i tyle !
Haha!
Czekam na next
Buziore
aniołku
Żelka
Mega
OdpowiedzUsuńHejoo!
OdpowiedzUsuńCudny rozdział ♥Violka ciągle wpada na Verdas'a,przypadek? nie sądze. Leoś zaprasza ją do swojego gabinetu? Nie mogę się doczkeać następnego rozdziału!
Pozdro,XOXO
Emily ♥
Zajebisty. Oj Violka podpadla Verdasowi.
OdpowiedzUsuńBędzie ciekawie.
Violka pyskata. Leon irytujący.
Czekam na next :-)
Pozdrawiam Królik!
Buziaczki :* ❤
Świetny
OdpowiedzUsuńGenialny :D
Czekam na next:*
Oj nasza wygadana Violka <3 XD
OdpowiedzUsuńCudo ^^
Rozwalił mnie ten tekst V XD
O jacie!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam, że to opowiadanie będzie tak świetne i że się zakocham po drugim rozdziale *.*
Nie mogę się doczekać co będzie dalej, bo mnie bardzo zainteresowałyście tą historią.
Verdas kolegą jej brata, do tego wizyta w gabinecie?
Cholera ja chcę już następny .. :/
Zapraszam do mnie na Message i Love is Hard.
Pozdrawiam i życzę weny xxx
Nawet nie wiedziałam że Violka taka pyskata jest xD ^^
OdpowiedzUsuńAle z jednej stron dobrze ^^ Nie da sobie wejść na głowe ♥
I tak ma być xD
Czemu ona cały czas na Verdas wpada ? ^^
Czyżby przeznaczenie ? *o*
Coś czuje że tak :P
Miłość od pierwszego spojrzenia ^^ <333 xDDD
Tekst V mnie rozwalił xD " Wie pan im dłuższe szyny tym lepsza stacja ''
HAHAHHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
Rozwala mnie to dalej xD
Wygrałaś ^^
Jestem ciekawa co będą robić w tym gabinecie .... xD
Weny,
Sysia ♥
Cudowny :***
OdpowiedzUsuńOooooo....
OdpowiedzUsuńGenialny, Wspaniały, Cudowny, Zarąbisty, Niesamowity i ..., aż brak mi słów!
Po prostu, nie mogę się doczekać do soboty!
Będę tu na pewno.
Jeju Verdas się przyczepił do Violi jej <3
A ona taka pyskata? Oj, German byłby zły xD
Życzę Wam weny i piszcie tak dalej :
Toriska Tori (Ja) Już Was obserwuję <3
Zapraszam:
http://nierozumiana14.blogspot.com/
i bardzo serdecznie zapraszam na moje i mojej koleżanki opowiadanie o Lily i Alex (o dwóch przyjaciółkach) :;
http://alexandlilydancetime.blogspot.com/
Bardzo liczę na to, że choć jedna z Was tam zajrzy :D
Wika <3
Końcówka była po prostu najlepsza, nie da się tego inaczej ująć. Im dłuższe szyby, tym lepsza stacja, do tej pory się z tego śmieję xd
OdpowiedzUsuńRozdział, jak i całe opowiadanie jest fantastyczny! Miałyście genialny pomysł na fabułę i już nie mogę doczekać się następnych rozdziałów. Wizja napalonych lasek na Verdasa (których w rzeczywistym świecie, wokół nas jest niemało) nie tylko mnie rozbawia, ale też ekscytuje. Tym bardziej, że Vilu jako jedna z nielicznych potrafi się mu postawić, a ja postacie tego typu lubię i cenię.
Czekam z wielką niecierpliwością!!
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam też do siebie, dopiero zaczynam
Axita ;*
http://una-sensacion.blogspot.com/
Super,cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJeju cudeńko ^^
OdpowiedzUsuńHistoria mega mnie wciągnęła nie mogę doczekać się trójki *-*
Madinne