~ Strony ~

23.01.2016

06 ~ Winna przysługę



Do życia budzą mnie szmery. Próbuję otworzyć zaspane oczy, chociaż czuję, że to jeszcze nie moja pora na wstawanie. Kołdra zsunęła mi się z ramion, gdzie zaraz powstała gęsia skórka. Otulam się nakryciem, przezwyciężając dalszą chęć snu. Światło latarki z telefonu niemiłosiernie razi w oczy. Musi być coś koło szóstej rano. Jest jeszcze ciemnawo, a ja odtwarzam wczorajszy dzień i sama dziwię się sobie. To skoro zaciągnęłam Verdasa do taksówki to pojechaliśmy...
- Czołem Panno Castillo. Jest szósta dwadzieścia cztery, czas wstawać na poranne ćwiczenia!  - Dobry Boże, co ON tu robi? Przecież wchodziłam do domu sama.
Aż mrużę oczy z niedowierzania. Sam Pan profesorek Leon Verdas zagościł w mojej sypialni. Po pierwszej fali ekscytacji, przychodzą wątpliwości. A co jeśli dziekan się dowie i wyleje szatyna... pal go licho! Co ze mną i moimi studiami? Miałam takie plany i marzenia! Nie, nikt się nie dowie. To był tylko wypadek. Przenocowałam go i nic poza tym.
- Po pierwsze co Ty tu robisz? Po drugie jest sobota. - Mimo złego oświetlenia widać jego uśmiech, szeroki i w pełni szczery.
- Zaprosiła mnie panienka, więc jestem. Już wychodzę, proszę się nie kłopocić, sam trafie do drzwi.
Zabiję go! Chociaż jak się dobrze przyjrzeć to jest niezły, zaraz po wstaniu z łóżka nadal lśni pięknem, a ta jego koszula...
- No nie powiem, było by miło gdybyś wyszedł, nie przywykłam do widoku profesorów w moim łóżku - podchodzę do niego i przepinam guziki w jego burgundowej koszuli, zostawiając dwa guziki odpięte ku swojej uciesze - jesteś gotowy na kolejny dzień.
Verdas jeszcze pół godziny jest moim gościem, aż wreszcie wychodzi na poranny trening. Zamykam za nim drzwi i przekręcam gałkę. Wzdycham ciężko i idę w kierunku swojej sypialni. Całe szczęście ze szatyn był na tyle rozsądny i nie przespaliśmy się tamtej nocy. Boże.. co ja w ogóle robię?! Upijam się jak jakaś gówniara i całuję się z swoim profesorem. Dobrze że przynajmniej tego dokładnie nie pamiętam. Stanowczo nikt ale to nikt nie może się o tym dowiedzieć. A już szczególnie Francesca i Ludmiła. One to już na pewno nie dały by mi żyć tylko ciągle o tym gadały a naprawdę mam dosyć rozmów na temat Verdasa. Wracam do sypialni i szukam swojego telefonu. Znajduje go w torebce i odczytuję mnóstwo wiadomości od dziewczyn. No tak zniknęłam wczoraj z klubu, nic nikomu nie mówiąc. Odpisuję im tylko ze wszystko jest okej i żeby się nie martwiły. Wzdycham ciężko wracając do łóżka. Może uda mi się choć na chwilę zasnąć.

3.01.2016

05 ~ Diablica




Budzę się o godzinie 05 zalana potem. Nigdy więcej horrorów przed snem. Jestem za słabo psychicznie na te filmy. Udaję się do kuchni po szklankę wody a następnie pod prysznic. Dziś już raczej nie zasnę a prysznic jest doskonałym pomysłem na uspokojenie moich emocji. Na szczęście dziś już piątek. Wreszcie odpocznę od tych wszystkich zajęć. W ciągu ostatnich kilku dni stosunki między Verdasem a mną trochę się polepszymy. Staram się pomyśleć zanim coś powiem na jego zajęciach. Jeszcze tylko dziś i wreszcie będę mogła wyjść na jakąś imprezę. W już o wiele lepszym humorze wychodzę ubrana z łazienki i rozsiadam się na kanapie w salonie po czym włączam telewizor. Przez chwilę przeskakuje z kanału na kanał aż wreszcie zatrzymuje się słysząc nazwisko Verdas.
- Każdy student może tylko pomarzyć o takich praktykach w klinice Verdasa - słyszę głos dziennikarza - W tym roku tylko jedna osoba otrzyma taki zaszczyt współpracy z najlepszymi chirurgami w USA. Według świadków to syn - Leon Verdas ma zadecydować o wybrańcu. Czy dla młodo upieczonego wykładowcy będzie to lekkie zadanie?  Jak ostatnio wiadomo... - nie słucham już dalej jego wypowiedzi i przełączam kanał. Praktyki w jego klinice? Marzenie. Jeśli naprawdę to ma zdecydować Leon to pewnie będzie to jaka pusta laska która skoczy mu do łóżka lub ktoś z innej uczelni. Nie jest powiedziane że akurat od nas. Tak czy siak to nigdy nie będę ja wiec nie mam co nawet o tym myśleć.